Po niemal 2 letniej przerwie wracamy na człuchowskie parkiety. Było wiele wątpliwości o formę, zgranie i skład. Natomiast to co wydarzyło się dzisiaj z optymizmem nastawia nas na kolejne wyzwania. Wiem, że to tylko jeden mecz, ale styl w jakim go wygrywamy daje powody do dumy.

Dzisiejszy rywal na rozgrzewce prezentował się groźnie. Kilku młodych graczy wyrosło ponad normę a do tego trener i szeroka ławka. W naszych szeregach same znane postacie, których głównym atutem powoli staje się doświadczenie. Pierwszy gwizdek i zaczęło się. Marszal jak zwierz wypuszczony z klatki na wolność, kończył niemal każdą akcję. Nieważne czy kontra, zbiórka, z obrońcami czy bez był w takim gazie, że nie było na niego mocnych. Bałem się o rdzę a tu blask, sam blask. Pierwsza kwarta to głównie dzieło jednego gracza.

W II i III kwarcie Ryba jak profesor na linii rzutów osobistych, albo kończył akcję albo rozdawał asysty.  Tym samym w ataku mieliśmy już duet, który trzymał nam wynik meczu. Wikingowie odgryzali się nam celnymi rzutami za 3 pkt, dzięki czemu wynik spotkania nadal był sprawą otwartą. Ozdobą II kwarty był przechwyt rywali i efektowny wsad „z plecaka” – takie akcje w lidze… WOW. To jednak nas nie zdeprymowało i na spokojnie graliśmy swoje stopniowo powiększając przewagę.

W IV kwarcie w pełni kontrowaliśmy już mecz, a nasze akcje były kwintesencją gry zespołowej. Niesamowite jak dzisiaj krążyła piłka. W całym meczu zebraliśmy aż 25 asyst, a nasza gra nie przypominała gry dawnej Kamy. Bez wątpienia był to jeden z filarów prowadzący nas do zwycięstwa, ale nie jedyny. Drugim była szczelna i odpowiedzialna obrona. Tylko 12 przewinień, do tego 48 zbiórek i uwaga aż 5 bloków, z których aż 4 rozdał wspomniany wcześniej Ryba.

A więc pierwszy mecz pod nową banderą Krajna Basket za nami i lepszego debiutu nie można było sobie wymarzyć. Dziękuję drużynie, Wikingom i kibicom za świetną atmosferę na meczu. Zapraszamy na kolejny mecz za tydzień.

Protokół meczowy

Mecz okiem Alicji:

Możesz również cieszyć się: